Milcia wczoraj miała szczepienie, takie na wszystko, po roku przypominające. Strasznie mi jej było szkoda.
Najpierw przeżyła niezłego stresa u weterynarza. Nie wiem co te pieski tak boją się wet-ów, przecież nic strasznego oprócz paru zastrzyków jej tam nie spotkało. Zrobiła się różowa i sierść się z niej dosłownie sypała. Myślała jak tylko dać drapaka. A przecież wetka bardzo miła i w ogóle nie bolało.
W domu po trzech godzinach trochę ją wytrzęsło i troszkę temperatutry było, wyglądała biedactwo jak "zbity pies". Na szczęście wszystkie objawy walki z zarazkami przeszły i dziś jest znów pełna energii i skora do wygłupów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz