No i po Sylwestrze. Ziomal jak zawsze (niestety nie wyleczył się od zeszłego roku) w ten wieczór ma "przechlapane". Fejerwerki bardzo źle znosi i ma niezłego strachodoła. Na spacerze po 20-tej, wyciął niezły numer. Petarda wybuchła w pobliżu i łobuz dostał takiego kopa, że wyszarpnął smycz i pociągnął Milkę za sobą (byli połączeni smyczami). Naszczęście zasuwał prosto do domu i nie było ulicy po drodze, a Milcia nie miala szans go powstrzymać i ciągnela za nim z oporami, a ja nie miałam szans go dogonić. Dopadłam ich dopiero przed blokiem. Uffff. Trzeba w ten dzień bardzo uważać.
A Milka spokojnie znosi wystrzały, bawiła się w najlepsze na śniegu- prawdziwy pies myśliwski!
Za to o 24-tej był niezły raban, Ziomal szczekał jak wariat, a Milka mu wtórowała. Najlepszym wyjściem okazało się zamknięcie Ziomala w łazience. Szybko się uspokoił, a Milka bez niego podziwiala spokojnie piękne efekty fajerwerków, aż znudzona poszła spać. Okazuje się, że najlepszym sposobem na wystrzały jest odcięcie od źródła hałasu. Zgasić wizję i fonię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz